Widziałem pierwszy polski serial NETFLIXA, „1983”. Dwa razy. Jest świetny! Pokazuje alternatywną wersję historii Polski po 1981 roku. Akcja rozgrywa się w dwóch planach: „dziś” to rok 2003, retrospekcje przenoszą nas w rok 1983, kiedy trwa stan wojenny a krajem wstrząsa seria krwawych zamachów terrorystycznych. Po tym dramacie większość narodu skupia się wokół partii i komunizm trwa w najlepsze: nie ma przełomu 1989 roku, nie ma Polski w Unii i w NATO. 13 grudnia to dobra data, aby wkleić tu moją małą polemikę z krytyką, czy wręcz hejtem, jaki wylał się na serial i jego twórców. Bo oprócz tego, że „1983” to porządna, współczesna rozrywka, szpiegowski thriller o ciekawie poprowadzonej akcji, to zaskakująca wizja alternatywnej historii Polski dać może bardzo wiele do myślenia. Zwłaszcza tym, którzy chętnie krytykują ostatnie ćwierćwiecze.
[tekst poniżej oryginalnie umieściłem na Facebooku 7 grudnia 2018]
Serialowi 1983 liczni krytycy wytykają różne grzechy. Jednym z nich jest jakoby zbytnia oczywistość inspiracji. Rzeczywiście: „Rok 1984” Orwella, „Blade Runner”, „Matrix”, nawet „Fahrenheit 451” i „Mr. Robot” kłaniają się z ekranu co chwilę. Dodajmy jeszcze pokrewieństwo z miriadem filmów i seriali szpiegowskich i s-f i mamy używanie.
Ja jednak spytam krytyków: jak według Was powstają pop-kulturowe narracje? Czy aby nie poprzez powtarzanie i przetwarzanie wcześniej wykorzystanych wątków?Dodam dla ułatwienia, że ten proceder trwa od paru tysięcy lat. I spytam was jeszcze, czy ta opowieść nie jest przypadkiem pierwszą udaną próbą włączenia naszych rodzimych, nieraz hermetycznych, wątków historycznych do arsenału pop kultury, do poetyki komiksu? Bo dla mnie jest. Stan wojenny jako ideologia nowego Gotham. Komuniści jako szturmowcy Imperium… Może minęło już na tyle czasu, byśmy mogli już zacząć tak to traktować?
Drugi zarzut to jakoby złe aktorstwo. Złe, to znaczy? Czy aktorzy źle dobrali środki wyrazu do tej z definicji uproszczonej, przygodowej czy wręcz komiksowej narracji? Bo przecież mamy do czynienia z dość oczywistą konwencją! Czy odtwórcy niedostatecznie kwestionowali rysunek swoich postaci i nie wzbudzali u widza wymaganego (?) dysonansu poznawczego? Że niby my to nie my? Że zgrzeszyli tym, że naiwny, ale dociekliwy student i wyjęty z powieści Chandlera zgorzkniały glina są konsekwetnie, jako tacy, z całym bagażem nieuchronnych uproszczeń, odegrani przez Musiała i Więckiewicza?
Dla mnie obsada „1984” to dream-team. Mamy w kraju fantastycznych aktorów, ale przecież nie w każdym projekcie trafiają na właściwe sobie zadania. Tutaj wszystko się zgadza: Robert Więckiewicz, Phillip Marlowe i Deckard w jednym, ciągnie akcję jak holownik. Maciej Musiał świetnie się sprawdza jako nieświadomy, poszukujący prawdy „rozgrywający” całej akcji, podobnie jak cudownie chmurna i zbuntowana Michalina Olszańska i naiwna, łagodna Zofia Wichłacz. Agnieszka Żulewska gra postać żywcem przeniesioną z kina moralnego niepokoju… Kalejdoskop.
Na dokładkę mamy całą plejadę rewelacyjnych odtwórców ról drugoplanowych: Chyra, Kalarus, Zbrojewski, Ewa Błaszczyk, Edyta Olszówka i inni. Objawieniem dla mnie są młodzi: Tomasz Włosok, Bartek Cao, Krzysztof Mach, Marcin Bosak. Nawet Wujka (Wu Le Hong) kupuję bez wahania. Musiałbym tu wkleić całą listę obsady, żeby oddać im sprawiedliwość.
Trzeci wątek, obecny w krytyce serialu to kwestia jakoby złych dialogów. Ta warstwa narracji do rewelacji nie należy, ale w „1983” dialogi służą przede wszystkim wyjaśnianiu sytuacji i popychaniu skomplikowanej akcji do przodu. To zabieg obecny w niemal każdym serialu, bo przecież nie sposób, w dostępnym budżecie, wszystkiego pokazać.Drodzy krytycy! Jaracie się przecież amerykańską pop kulturą, czyż nie? Wyobraźcie sobie te dialogi jako chmurki w komiksie i nagle wszystko jest na swoim miejscu! Czego oczekiwaliście? Mogło być lepiej? Mogło. Zawsze może być. Także w waszych recenzjach. A w 1983 przynajmniej każdy dialog należy do akcji i jest całkowicie zrozumiały. Tak przy okazji: rewelacyjny, czytelny dźwięk z planu! Brawo Monika Krzanowska!!! I brawo cały Sound Department! A o montażu powiem krótko: światowy poziom.
Serial ma też inne, bardzo istotne i na szczęście nie kwestionowane zalety: świetne zdjęcia (Naumik, Tomiak) intrygująca, oszczędna muzyka (Komasa Łazarkiewicz), brawurowe nieraz decyzje scenograficzne, tworzące alternatywny świat, w który można uwierzyć (Anna Anosowicz).
I to mruganie do widza, z Majką Skowron, Traszką, Kalarusem w roli szefa SB i wojskowymi w operetkowych mundurach na czele. Pyszne!
© MŚ 2018